Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którzy wierzą w rzeczy nieistniejące i niewykonalne i idą dumni na stos za tę swoją wiarę;
którzy podpierają barkami góry, aby je dźwignąć i giną pod gruzami skał;
którzy zmiażdżeni kołem losu podnoszą pięść bluźnierczą ku niebu;
którzy cierpią, szaleją, buntują się, walczą!
O! cóżby on dał za jednę godzinę, jednę chwilę wielkiej wiary, wielkiej miłości, wielkiego zwycięstwa, bodaj wielkiego bólu lub pogromu! Ale on całe życie pracował — nieświadomie — nad tem, aby chwil takich nie mieć — i jest za to szczęśliwy.
Cha! cha! cha! Szczęście! najohydniejsze, najstarsze kłamstwo ludzkości! Majak i fałszywe bóstwo, do którego się modlą ci, co są za słabi, aby się modlić — życiu!
Straszny bunt wstrząsnęł najtajniejszą głębią jego duszy: jakiem prawem wyplenił ze siebie wszystko, co w nim było siłą i mocą, jakiem prawem zapomniał o sobie, aby żyć dla innych i tak nikczemnie się zmarnił! Gdyby spłonąć w jakiemś poświęceniu wielkiem i doznać rozkoszy ofiary, — ale nie tak marnie, tak marnie...
Wyciągnął ręce i głosem, w którym brzmiało szaleństwo, począł wołać: