pracował, bo... a wszystko inne, to głupstwo, śmieszne marzenie...
Spojrzał na półkę, gdzie stały pięknie oprawne tomy jego dzieł.
— To moje życie i jestem zeń dumny, jestem zadowolony...
I znowu czuł, że kłamie przed sobą. Bo w istocie te książki mądre i piękne, z których jedne podziwiano w świecie, drugiemi się zachwycano, — ta praca cała, to uznanie, sława, spokój, dobrobyt — to wszystko było mu niczem, wobec pragnienia tego czegoś nieokreślonego, nieznanego a przeczuwanego tylko, do czego się modlił, gdy był młody, o czem myślał z żalem, gdy się postarzał, co się w snach jego ognistemi zgłoskami na błękicie niebios pisało i czytało: Życie!
— Za wiele wina widocznie wypiłem dzisiaj — szepnął i podszedł ku oknu. Stał tak, oparty o framugę i czuł, że musi doprowadzić myśli do porządku.
— Bądźmy logiczni, — myślał. — Większa część pragnień naszych jest śmieszna, bo nie wiemy, czego pragniemy. Przedmiot należy ściśle określić... W młodym wieku są czasem pragnienia nieokreślne, pochodzące z nadmiaru sił...
Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b4/PL_Jerzy_%C5%BBu%C5%82awski_-_Kuszenie_szatana.djvu/page175-1024px-PL_Jerzy_%C5%BBu%C5%82awski_-_Kuszenie_szatana.djvu.jpg)