Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wydać za mąż. Ona zrozumiała i drżała na myśl, że serce może tak kiedy stanąć, jak zepsuty zegarek i nie poruszyć się więcej... Cóżby się wtedy ze Stefą stało?!
Jakoś na wiosnę spotkały raz na spacerze Karola ze znajomymi. Karol przedstawił się im i wiele ze Stefą rozmawiał. — Patrzył na nią tak dziwnie, z wyrazem zachwytu w oczach, który jednak ją, matkę, aż bolał. Wiedziała dobrze, że tak się patrzyć nie powinno... Potem zaczął bywać w ich domu, zrazu rzadko, potem coraz częściej. Zwykła historja. Coraz dłużej przesiadywał w drewnianym dworku i coraz natarczywiej płomiennemi oczami w Stefę się wpatrywał. A Stefa? Stefa zawsze cicha i spokojna, teraz jeszcze cichszą się stała; jej duże błękitne oczy nabierały zamyślenia i smutku, a ożywiały się tylko niezwykle, gdy on przyszedł...
Westchnęła: Bieda z temi dziewczętami.
I nareszcie oświadczył się. Naprzód córce, potem jej. Przyjęła go, bo Stefa była zakochana, a zresztą — cóż mu mogła zarzucić? Kochał Stefę, był młody i majętny. Powinna się była właściwie cieszyć, że córka jej w chwili, gdy jej coraz więcej zdrowia brakuje, znajduje