Przejdź do zawartości

Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

winno. Tłómaczyłem to sobie jednakże, myśląc, że zaklęte duchy boją się ojca widocznie i dlatego się nie pokazują... Ale niechbym się tutaj tak sam znalazł!
Dziś jeszcze czuję, jak na myśl tę przechodził mnie dreszcz strachu i ogromnej ciekawości zarazem.
Po powrocie z takiej przechadzki wybiegałem zwykle do ogrodu i patrząc znowu na bór z daleka, dziwiłem się ogromnie, że ja tam byłem. W tym czarnym tajemniczym lesie byłem we własnej osobie! Upajałem się wtedy własną odwagą i czułem zarazem jakiś żal, że będąc w lesie, nie widziałem wszystkiego, co w nim jest. Bo że jest coś więcej, niż to, co ja widziałem, najmocniej byłem przekonany. Niech ja tylko dorosnę! — myślałem.
A tymczasem dorosłem i wiele takich borów przeszedłem, które z daleka wydawały się tajemniczymi, czarownymi i pełnymi życia, a w istocie były tylko drzew pełne o suchej korze i próchna w nocy świecącego i zeschłych badyli i szyszek próżnych i kamieni...
Drugą rzeczą, nadzwyczajny urok dla mnie mającą, był stary, drewniany młyn śród wiklin nad rzeką. W każdym starym młynie musi być