Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/689

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Męczyć się nie mam ochoty.
Nie będę zatem czekał, aż mnie głód zamorzy:
Swoje cierpienia własną dłonią skrócę,
I na konopnej obroży
W wieczność koziołka wywrócę!
Dobranoc, podły świecie, już cię nie zobaczę!...
Bezduszni skąpcy, kamienni bogacze,
Złodzieje wielcy i mali,
Obyście wszyscy kiedyś, jak ja, podyndali!»
Spełniając tedy występne zamiary,
Wziął powróz mocny, choć stary,
I w opuszczony pospiesza budynek,
Szepcząc: «wieczny odpoczynek.»
Wetknął hak w ścianę i uderza młotem;
Wtem mur, nadwątlony laty,
Kruszy się, pada z łoskotem:
O cudo! z gruzów sypią się dukaty!...
Nędzarz zdumiony skarbu nie rachował;
Co tchu kieszenie złotem naładował,
Zostawił stryczek na haku
I czmychnął. W krótką chwilę właściciel nadchodzi,
Patrzy: pieniędzy ni znaku.
«Gwałtu! woła, rozbój! złodziej!
Ja tej straty nie przeżyję,
Powieszę się!... stryczka! haka!»
A stryczek już na haku czekał nieboraka.
Sknera zakłada pętlicę na szyję,
I gdy w rozpaczy się wiesza: