Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/629

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

«Gońmy, rzekł Tyras. — A na cóż to zda się,
Mój Tyrasie?
Odpowie Rozbój; najprzód, kawał drogi
Na nasze nogi,
A potem, nie wiemy zgoła,
Czy to zwierz, czy stóg siana, dom albo stodoła.
Przeciw daremnej fatydze
Jest sposób. Ja, bom stary i już nie dowidzę;
Ale ty, bracie, ty masz oczy młode:
Popatrzno bacznie na wodę,
Co to za niekształtna postać?
Bo jeśli gwoli ukojenia głodu
Warta zachodu,
To pomyślimy, jakby ją tu dostać.»
Tyras wytrzeszcza oczy. «To nie dom, zawoła,
Nie stóg siana, nie stodoła:
To zdechły osioł!... po uszach poznaję;
Będzie na tydzień zapasu:
Lecz teraz, nie tracąc czasu,
Trzeba go dostać; jakże ci się zdaje,
Popłyniemy? — To trudno; osioł za daleko,
Odrzecze Rozbój, i sił nam nie staje,
I dręczy głód, pragnienie... lecz w innym sposobie
Możem załatwić się z rzeką.
— A to jak? pyta Tyras. — Wypijem ją sobie:
Nim słońce zajdzie, zobaczysz, Tyrasie,
Osioł osiądzie na piasku.»
I oba Brysie, rade z wynalazku,