Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/608

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Świat i szeląga nie zyska.
Gdy biesiaduję z memi przyjacioły
(A ty nad książką biedzisz się na strychu,)
Ten prawi to, tamten owo,
Mówim o wszystkiem, ale, daję słowo,
O uczonych ani słychu.
Podporą kraju są obywatele,
Lecz tylko tacy, co wydają wiele.
Nasz zbytek, choć nań sarkacie,
Zbawiennie wszędzie przenika:
My wzbogacamy kupca, rzemieślnika,
A nawet, waszej oświacie
(Choć nie wiem za co i po co)
Nieraz przychodzim z pomocą,
I owe brednie, co pisze hołota,
Płacimy na wagę złota.
Nikt ich nie czyta: czasu na to szkoda;
Ale teraz taka moda
Aby w pałacu mieć izbę osobną,
A w izbie mędrca i ksiąg jak najwięcej;
Na tę zabawkę wszak i ja podobno
Co rok wydaję po parę tysięcy.
Wszystko na świecie, mój mości uczony,
Zawisło tylko od złota potęgi:
Handel, rzemiosła, wsie, miasta i trony,
Nawet wy i wasze księgi.»
Mędrzec mógł był odeprzeć tę mowę zuchwałą;
Lecz przekonywać głupca, na co to się zdało?