Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/572

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co sterczą aż pod obłoki?
Zapewne Tatry, albo Apeniny!»
A były to kretowiny,
Które wędrowiec uczony
Wziął za skały niebotyczne.
Po kilku dniach, zwiedziwszy pola okoliczne,
Zaszedł gdzieś w nieznane strony,
Błądził przez lasy, bezdroża,
Aż stanął nad brzegiem morza.
Tu, zoczywszy ostrygi, podziwieniem zdjęty,
Mniemał z początku, że to są okręty.
«Bodajto podróżować! rzekł; moi rodzice
Tych cudów nie znają wcale;
Wytrzeszczą oczy, kiedy się pochwalę
Jakie zwiedziłem sioła i stolice,
I oceany, i pustyń obszary.
Powiem, naprzykład, jak wpośród Sahary,
Gdzie nie ma rzeki, a nawet strumienia,
Wszelki zwierz ginie z pragnienia.»
Plótł trzy po trzy, co słyszał kiedyś, siedząc w szkole;
Bo nie był z owych szczurów, co w wielkim mozole
Na książkach zęby zjadają
I potem mędrców udają.
Wtem, na piasku zobaczył Ostrygę otwartą.
«Co widzę? rzecze, to jakieś pieczyste,
Białe, pulchne i soczyste!
Sprobujmy: sprobować warto.»
I oblizując wąsy bierze się do dzieła,