Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/091

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Pies mówił, a Wilk słuchał uchem, gębą, nosem,
    Nie stracił słówka; połknął dyskurs cały,
    I nad smacznej przyszłości medytując losem,
    Już obiecane wietrzył specyały.
    Wtem patrzy... «A to co? — Gdzież? — Ot tu, na karku?
    — Eh, błazeństwo!... — Cóż przecie? — Oto, widzisz, troszkę
    Przyczesano... bo na noc kładą mi obróżkę,
    Ażebym lepiej pilnował folwarku!
    — Czy tak? pięknąś wiadomość schował na ostatku!...
    — I cóż, Wilku, nie idziesz? — Co to, to nie, bratku!
    Lepszy w wolności kąsek ladajaki,
    Niźli w niewoli przysmaki.»
    Rzekł, i drapnąwszy co miał skoku w łapie,
    Aż dotąd drapie.

    Mickiewicz.