Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tychczasowe; ma dwa okna południowe i wspaniale jest umeblowany. Julja, posiadająca nieograniczone środki, przyjechała o dwa dni wcześniej i wpadła wprost w szał zdobienia naszego wspólnego mieszkania.
Mamy nowe obicia, wschodnie dywany i prawdziwie mahoniowe fotele, a nie malowane na mahoń, jakie w zupełności wystarczały nam w zeszłym roku, ale, prawdziwe, najautentyczniej prawdziwe. Wszystko to bardzo jest wspaniałe, jednak czuję się wśród tych przepychów dziwnie jakoś nie na miejscu; boję się wciąż, żeby nie usadzić na czem niewłaściwem kleksa z atramentu... jest mi głupio i nieswojo.
A nadto, Ojczulku drogi, zastałam pański — przepraszam, pańskiego sekretarza list, czekający na mnie.
Czy nie chciałby pan wyjaśnić mi, w sposób dla mnie zrozumiały powodu żądania pańskiego, abym nie przyjmowała stypendjum? Zupełnie nie pojmuję pańskiego sprzeciwu. Zresztą, na nic się panu nie przyda opór, bo już przyjęłam i ani myślę cofać się! Brzmi to może trochę impertynencko, ale, doprawdy, nie miałam wcale zamiaru być impertynentką.
Przypuszczam, że skoro pan zaczął mnie kształcić, chciałby pan dokończyć dzieła i doprowadzić je do godnego uwieńczenia w postaci dyplomu.
Ale, proszę, zechciej pan rozważyć przez chwilę rzecz tę z mojego stanowiska. Będę zupełnie w tym samym stopniu zawdzięczała panu całe moje wykształcenie, jak gdyby pan łożył na nie do końca, a jednak dług, jaki zaciągnęłam u pana, nie będzie tak wielki. Wiem, że pan nie żąda zwrotu wyłożonych na mnie pieniędzy, rozumie pan jednak, że całem mojem dążeniem będzie zwrócenie ich, o ile tylko będzie to w mojej mocy. Zyskanie stypendjum ułatwi mi to zadanie. Myślałam, że całe życie poświęcę na