Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przodkach, jest ciasną, nierozumującą, niesprawiedliwą, drobiazgową, mściwą, a mimo to uwielbianą Istotą. Jakie to szczęście, że ja mojego Boga nie odziedziczyłam po nikim! Nikt mi Go nie narzucił i mogłam urobić Go sobie takim, jakim chciałam Go mieć. Jest dobry, współczujący, wybaczający i umiejący wchodzić w moje intencje, a nadewszystko ma poczucie humoru.
Ogromnie lubię Semplów; ich czyny są o tyle wyższe od ich teorji. Są lepsi od własnego ich Boga. Powiedziałam im to i straszliwie ich tem zgorszyłam. Uważali słowa moje za bluźnierstwo, a, mojem zdaniem, oni właśnie bluźnią! Wyrzuciliśmy teologję z naszych rozmów.
Mamy niedzielne popołudnie.
Andrzej (parobek) w pąsowym krawacie i jasnożółtych jelonkowych rękawiczkach, z lśniącą i czerwoną po świeżem, mocnem ogoleniu twarzą, pojechał przed chwilą z Karusią (dziewką folwarczną), ustrojoną w olbrzymi, wielkości koła, kapelusz przybrany pąsowemi różami, w niebieską muślinową suknię i zafryzowane gorącem żelazkiem papiloty. Andrzej całe przedpołudnie szorował karjolkę, a Karusia nie poszła do kościoła i pozostała w domu pod pretekstem gotowania obiadu, naprawdę jednak spędziła cały ranek na prasowaniu swojej muślinowej sukni.
Za dwie minuty, to znaczy z chwilą skończenia tego listu, zabiorę się do czytania książki, którą znalazłam na strychu. Tytuł jej: „Na Szlaku“, a na ukos pierwszej stronicy nagryzmolone jest zabawnem dziecinnem pismem imię i nazwisko: „Jervis Pendleton“. A pod tem przestroga:

Gdy się ta książka gdzieś zawieruszy,
Zwrócić ją zaraz. Jak nie — za uszy!

Właściciel książki spędził tutaj jedno lato po przebyciu choroby, kiedy miał jedenaście lat i pozostawił „Na Szlaku“, jako pamiątkę po sobie. Książka