Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/533

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwyklejszy kozik, to nieodstępne narzędzie zemsty podmiejskich szumowin.
Czołga się wesoło, aż do męża kolan. Tęczę i zołzę radości miota na ponurego wybrańca swego. Stroi szopne minki, grymasi, wzdycha, krztusi się z miłości, chce, by na nią spojrzał. Nóż z ust wypluła z wielkim hałasem i dłoń Orgazową namiętnie całuje.
— Uśmiechnij się do mnie szlachetny rycerzu przyszłości błogiej — żebrze aksamitnie. — Warg twoich radością rozpętaj mój taniec ostatni, przedślubny!
Podniósł się Orgaz niemy, skamieniały. Dziewczę prawą ręką przysłan a oczy, w narzeczonego wpatrzone upiornie.
Mistrz ceremonji w białej peruce, sam Igor baletmistrz marszałkowską laską po trzykroć uderza o marmur podłogi i wzywa słodziutko:
— Proszę do ołtarza!
Zbudził się pan młody z twardej martwoty. Za rękę go wiedzie śmiechem umajona jego narzeczona.
— Tędy najdroższy, ostrożnie, za mną...
Trzask bardzo zjadliwy, słup białego kurzu i Orgaz się zapadł tuż przed ołtarzem w czeluści podziemne. Powikłane wrzaski. Widzowie skaczą ze swoich skrytek wprost na arenę. Gnają w jedną stronę i uciekają natychmiast w przeciwną. Alarmy, gwizdawki. Tygrys rehoce w głębi namiotu szatańskim skowytem. Szlochają kobiety. Biją się mężczyźni, by dopaść najszybciej głównego wyjścia. Elek-