Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/514

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dolega mi strasznie, że głównej prawdy wciąż nie wiem o sobie. Hrabia napiera, bym zeznanie podał, jak papierosa wonnego, lekkiego na przedymienie, a ja nie mogę.
— Pan się certoli, gdy ja postawiłem cały majątek na problem wiary. Jeśli mimo wszystko, co zaszło dzisiaj, dotrzymasz słowa Yetmeyerowi, jeżeli z głębi twego przekonania, bez odszkodowania, odegrasz misterium, jestem zgubiony. Bankrutem będę, przeklęty Orgazie!
— Nic jeszcze nie wiem. Wciąż prawdy szukam. Prawda jest szeroka i bardzo głęboka oraz tak słona i tak zdradliwa, jak jezioro Dscherid w pustyni Sahary. Zaledwie cudem przemknie karawana po kruchej powłoce; większość pielgrzymów ohydnie tonie w nasolonej cieczy, nakrytej piachami. Idźmy więc dalej ku przeznaczeniu, otwierajmy oczy, wyzywajmy losy, ale na palcach, hazardowiczu, jeden za drugim, krętą ścieżyną, z modlitewnym żarem w przytomnej głowie. Dość kłótni, hrabiczu. Naprzód marynarze! Strzał w serce ziemi, które jest głuche na głośne wołanie ślepnących stuleci.
— Stójcie! Zwarjował! Ani kroku dalej. Żądam odpowiedzi. Szaleństwo twoje kosztować mię może pół miljona funtów!
— Na bok gagatku, licho wstawiony. Cywilny orszaku, żłop dalej wódę! Oczywistości trzeźwych nonsensów, powszechnej racji wytartych szablonów, tej monotonji wykastrowanej z siemienia powabów czy zabawności, można przeciwstawić udatnie, sku-