I wkoło pala, niemal przylepieni do krzaków płomieni, swój opętańczy, czy bohaterski, ghost dance“[1] rozpoczęli.
A pośród widzów, wciskających obręcz rdzewiejących spojrzeń na zatłuszczone, fikające ciała, natchnionych nabi[2] mnóstwo się wałęsa, którzy niewiernych na eschatologię Ezechielowską szeptem nawracają. Jest soferim[3] kilku, którzy objaśnienia do ciemnych wywodów Starego Zakonu na kartkach rozdają, zaś w ślad za nimi ekstatycy perscy, prawowierni sufi, dziwy rozgłaszają i muezzinów, sury[4] Koranu natrętnie skrzeczących, na bok spychają. Pokątna, dorywcza ta agitacja, czysto wyznaniowa, jest zabroniona, i dancingowej nie ma aprobaty. Sprytni sorbeteros[5] zwąchali nastrój przeciwny prawu i mimo postu dulces[6] roznoszą i potrząsają pstrymi dzbanami, w których sprzedają refresco de fresa czyli mrożony napój z truskawkami.
Tymczasem ulewa, z krupami‑jagłami i z przekornym gradem, spiskującą gawiedź spłukała z rynku, na kongres przegnała.