Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wym. Kolor okrycia jest cytrynowy. Zawilgocona i dygocąca. Wyskoczyła z wanny. Przyszli z miasta z kwitkiem, bieliznę przynieśli, trykoty do tańca. Żądają podpisu na kwicie odbiorczym, a ona nie umie. Ustąpić nie chcą i służba bezsilna. W całym domu nie ma nikogo z piśmiennych. — Ratuj Havemeyer! Słodziutki, piękny i taki szlachetny. Bykiem nie jesteś, ale taki rosły i jak trzcina giętki, a dumny, a smętny, a panujący spojrzeniem wilgotnem. Jak od płomieni świecy ołtarzowej radość z ciebie spada na duszę, na serce, radość nabożna i ściska za gardło, kolana ugina. Od twego widoku ja pocierpam cała, utrzymać nie mogę mojego serca, które wciąż wyfruwa. Pomóż Havemeyer durniutkiej dziewczynce i podpisz papierki nadesłane z miasta. Przez kota twojego i przez kardynała wyznanie czynię, a jestem tak śmiała, bo nic powtórzyć żaden z nich nie zdoła. Nie dowiesz się nigdy i od nikogo, żem pokochała, żem zastrachana i zadyszana do oczu twych głębi wbiegła i przepadła, żem pod zadumą twych powiek bezpieczna i że po raz pierwszy u ciebie właśnie pozostaćbym chciała. Orgazie cudny, jedyny małżonku, którego w marzeniu pod własnem sercem ja wynosiła i ukołysała. Od ciebie nic nie chcę, wszystko zapomniałam, co było kiedy, dla ciebie z rozpustą cnotę pojednałam, a dzisiaj obie, i jedną i drugą w twe ręce oddaję. Chodź i bierz natychmiast, co tylko wziąć zechcesz, u stóp twych pozwól czołgać się z Omarem. Lecz bądź Orgazem, rycerskim, wspaniałym, a nie dzikim samcem, drzwi nie przy-