Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nic się nie boi sztucznego zwierzęcia dziewica pogromca i w otoczeniu torreadorów (Igora synowie!) taniec wykonywa, zadając pchnięcia. Lecą pioruny przez szpadę wzniecone, a nagie samce głupkowato wyją. Cios jeden, drugi i byk zwyciężony. Łeb nachylił chmurny i na przednie łapy pokornie przyklęka. Żyga krwawą strugą. (Elektyczna skrytka, w czas przyciśnięta, przedśmiertny proceder świetnie imituje). Muzyka przedrzeźnia skowyty żałoby z motywem zwycięstwa. Cnota wyzwolona od prześladowcy i od ciemiężcy.
Ostatnia figura z scen kilku złożona. Byk już nie żyje i leży w pośrodku areny zniszczonej. Na nim kilka ptasząt zaciekawianych i lekka pozłota słońca z reflektora. Cnota tymczasem koszulinę wdziała i kusą spódniczkę. Pasterką jest teraz koźląt na ustroniu. Przekorne stworzonka troskliwie zagania i na scenę wpada. Zamordowany widzi znak rozpusty, który — nie wiedząc — skrycie miłowała. Nudzi się bez wroga i czuje zbyteczny ciężar swej istoty.
Do byka przypada. Szyję poległego oburącz objęła wydłużonemu, smutnemi ramiony. Główkę przytuliła do martwego pyska. Samców hałastra respekt przed nią czuje. Przylgnęli do ziemi i przed pastuszką czołami w podłogę biją, jak w cerkwi. Z czupryn rozczochranych lecą źdźbła słomy i kruszącego się błota oblepki.
Cnota się porwała z przepastnej zadumy. Rozpacz nią miota. Na czole pastuszki blizna­‑tęsknica