Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nitwy w duszy ustawiony: dno niezgłębione podniebnej zadumy. Pod koła się walą strzaskane bogi czy ludzkich szantaży pyskate idole. Tuż przed kwadrygą dziewice zgłodniałe z nieśmiertelnej drogi rękoma zgarniają bobki[1] rozprószone i zajadają. Na widnokręgu urosły w przestwory dymem osmolone komety upiorne. Biją się łuny krwawo rozczochrane, jak stare wiedźmy, o miłość z szatanem nieskapryszonym, niezarażonym. Narodowej wiary płoną ambary[2], wiekowymi zbiory dziecinnej ekstazy zapchane szczelnie po dachu paździory[3]. Wśród pióropuszów, odmętów, oparów białe motylki kapustą żywione pogodnie fruwają i niewidzialnym zecerom powolne, Euripidesa sentencję swywolną w napis składają:„

τίς δ’ οίδεν ei ζήν τουθ’ ο κέκληται θανείν.
τό ζήν δε θνήσκειν έστί;“[4]

albo w żywej mowie:

„Kto wie, czyli umrzeć znaczy żyć, czy też żyć jest to umierać?“

Już transpiruję i nie mogę więcej. Proszę Yetmeyera, by mię wypuścił. Z komnaty ostatniej

  1. Łajno owcze (gwara).
  2. Śpichrze.
  3. Poszycie.
  4. Tis d oiden ei dzen tut ho kékletaj tanein, to dzen de tnéskein esti?