Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szek nie skradł. Lecz uspokoił mię gościnny jankes postarzałego wskazując kakadu, który promenadę po półkach, pulpitach dla zdrowia wskazaną odbywał z powagą. — Stróż to nad stróże — oświadczył Yetmeyer — najdrobniejszą kradzież natychmiast wykryje i złodziejowi umknąć nie pozwoli. Nieznacznie dziobem guziczek naciśnie podając służbie sygnał alarmowy. Czuwają wszędy, pod drzwiami, na dachu, półdzicy janczary. Ρο-pô tresowany (nieco drażniące jest imię papugi!) wskazuje im sprawcę, ułatwia rewizje. Zresztą mam zamiar na wszystkich afiszach takie oznajmić ludziom ostrzeżenie: „W kieszeni z dancingu nic nigdy nie wolno wynosić ponad to, co przybysz miał z sobą wstępując do wnętrza. Każdy podejrzany musi wybaczyć i będzie poddany wytwornej rewizji. W głowie natomiast wolno i należy wynosić wszystko, co dancing dać może“.
Przyzna mi każdy z szanownych rodaków, że pomysł jest trafny i wręcz typowo amerykański.
Dziwi tu jednak i nieco uraża frazes wprost wstrętny, wypisany wszędzie, gdzie tylko się ruszyć. W dodatku jeszcze greckimi znakami:

Θεών ἑν γοὐνασι...[1]

co zapowiada, że kto w tej izbie przebywa, pracuje, tem samem bogom na kolana siada.

  1. Teon en goúnasi: na kolanach bogów.