Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niego zewsząd zeznań, jak się ma sprawa z ową gumową właściwością, czy możliwy jest jakikolwiek uścisk wobec nadmiernej elastyczności ciała, czy naprzykład dama ta, siadszy na kolanach, nie odbije się zaraz w górę aż po sam sufit.
Matołek uspokaja, wtajemnicza, jest popularny, spokojny o przyszłość.
Major wstrętu doznaje i zapija go bawarkiem. Klub się nie odrodzi. Cynizm staje się ośrodkiem wspólności.
W szlachetnym uniesieniu zwraca się do Matołka:
— Więc zerwałeś z Haidee Deddy zupełnie, panie artysto!
— Mylisz się, rycerzu! — bełkoce pijany Gucio. — Dziś noc u siebie na Królewskiej przepędzę, gdyż nie warto odjeżdżać na noc w taką plutę.
— A miss wpuści?
— Zawsze, nachalny inwalido, o każdej porze.
Major spluwa z wielkiej ohydy, nie dopił, nie doćmił — wychodzi.
Długa, pusta, słotna ulica. Naprzeciw ktoś zdąża. Uderza nogami o asfaltowe płyty silnie, z trudem. Wypracowuje każdy krok. Nogami raczej suwa. Doskonały tabetyk. Głową w dół schyloną nierytmicznie wstrząsa i szyję wydłuża. Zmęczył się, przystanął pod latarnią. Wargi odwinął boleśnie, rząd białych, silnych zębów wyszczerzył, jak osieł, gotujący się do wrzaskliwego uśmiechu.
W bolesnym tym grymasie, w stygmacie nieod-