Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Donner-wetter! Cóż miss na to?
— Jesteś arogancko ciekawy, staruszku. Otóż miss mieszka, jak dawniej, obecnie widujemy się rzadko.
— Aha! więc już gotowe, rozumiem. Gumowa dama zajmuje się elastycznym odbijaniem od ściany do ściany. Wszystko w porządku. Masz tu konterfekt mojej Mizzi. Odsmaruj z tego, tylko bym z bohomazu nie musiał oślepnąć. Dziesięć koron zaliczka. Masz i fruwaj dalej. Bądź zdrów!
— Cudownie niestrawny, słodowy ekstrakcie. Znikam, zaś procent płacę z góry w monecie nowinkowej: Jerzy wraca!
Konwulsyjne drgawki ciekawości wstrząsają majorem. Galę przyodział i cichaczem pomknął w dorożce na Królewską.
Zasapany staje u progów Matołkowego gniazdka. Odpiął pałasz i wszystka odwaga go odeszła. Zjawia się przed nim miss przedziwna, od szyi do stóp spętana w perłowej sukni obcisłej. Twarz jej nie dziwi się niczemu, jest prawie uśmiechnięta i zaledwie smutna. Tylko biust, ramiona i wzdłuż ciała opuszczone ręce przyczaiły się pod uściskiem sukni, jak przykucnięta kocica, gotowa do skoków sprężystych. Oczy rozszerzone, ciężkie patrzą ponad głowę gościa, raz wraz uderzają w łysinę majora. Coraz niżej przysiada w ukłonach, boli go ciemię. Klapnął na wskazany taboret i słyszy głos altowy, zmarzły, nielitosny:
Good evening, Sir!
Więc bezdźwięcznie ostrogami brzęknął, popra-