Strona:PL Jasieński-Nogi Izoldy Morgan.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymoteusz Lerche nie wyraził najmniejszego zdziwienia, pochylił posłusznie głowę na znak, że rozumie, zastrzegł się tylko, że nie wie, czy członki żądane nie zostały już wyrzucone razem z innymi odpadkami, poczem oddalił się, wskazując przybyłemu krzesło.
Po dwudziestu minutach powrócił, niosąc pod pachą wielkie, podłużne pudło, zawinięte starannie w szary papier. Paczka mogła uchodzić łudząco za pakiet z modnego magazynu konfekcji, a różowa wstążeczka, którą była owiązana, nadawała jej wygląd wykwintny.
Tymoteusz Lerche podał w milczeniu paczkę przybyłemu. 500 fr. utonęło w jego chałacie. Poczem zapytał jeszcze, czy nieznajomy nie rozkaże chłopcu odnieść sobie pakietu do domu.
Przybysz jednak nie skorzystał z pomocy służby, ale ująwszy paczkę pod ramię, wyszedł z nią sam, odprowadzany głębokimi ukłonami sanitarjusza i dwuch portjerów.