Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Może deska, tektura, funt gwoździ, piła, młotek, tokarnia byłyby milszym podarkiem, niż „zabawka“, a nauczyciel rzemiosł pożyteczniejszy, niż mistrz gimnastyki czy pianina. Ale trzebaby z dziecinnego pokoju przepędzić szpitalną ciszę, szpitalną czystość i obawę o zadrapanie palca.
Rozumni rodzice z uczuciem przykrości rozkazują: „baw się“, i z bólem słyszą odpowiedź: „ciągle się tylko bawić i bawić“. Cóż poczną, gdy nic innego nie mają?

76. Wbrew temu, co powiedziano powyżej, są dzieci, którym ani samotność zbytnio nie dokucza, ani odczuwają potrzebę czynnego życia. Tych cichych, stawianych za przykład przez cudze matki „nie słychać“ w domu. Nie nudzą się, same wynajdą zabawę, którą na żądanie rozpoczną, na żądanie przerwą posłusznie. To dzieci bierne, niewiele i słabo chcą, więc łatwo ulegają, urojenie zastąpi im rzeczywistość, tembardziej, że tego sobie życzą dorośli.
W gromadzie one się gubią, urażają boleśnie o jej szorstką obojętność, nie podążają za jej rwącym nurtem. Zamiast poznać, i tu matki pragną przerobić, narzucić przemocą to, co tylko zwolna i ostrożnie da się wypracować w nużącym wysiłku drogą, usianą doświadczeniem wielu niepowodzeń, nieudanych prób i bolesnych upokorzeń. Każdy nieoględny nakaz pogarsza stan rzeczy. „Idź się bawić z dziećmi“, tak samo je krzywdzi, jak inne: „dość będzie tej zabawy“.
Jakże je łatwo poznać można w tłumie, o ile się umie dostrzedz.
Przykład: zabawa w ogrodzie, w koło. Parę dzie-