szy go na zakręcie ulicy, ze wszystkich sił uderzyłem go w lewą pierś puginałem. Ale łotr odepchnął mnie z równą siłą z jaką na niego napadłem.
Don Krzysztof obrócił się do mnie i z zimną krwią rzekł: «Cóż to chłystku, niewiedziałeś dotąd że noszę na piersiach stalową siatkę.» Po tych słowach porwał mnie za włosy i znowu wrzucił w rynsztok, ale tym razem z wielkiem mojem zadowoleniem, gdyż rad byłem że nie popełniłem zabójstwa. Podniosłem się dość wesoło, wróciłem do domu, i noc tę przepędziłem daleko spokojniej od poprzednich.
Nazajutrz, kobiety znalazły mnie daleko spokojniejszym niż byłem wczoraj i oświadczyły mi swoją z tego powodu radość. Wszelako nie śmiałem pozostać u nich na wieczór. Lękałem się spojrzeć w oczy człowiekowi którego dnia wczorajszego chciałem zamordować. Przez cały wieczór z wściekłością przechadzałem się po ulicach, myśląc o wilku który zakradł się do mojej owczarni.
O północy, poszedłem na most, klasnąłem trzy razy w dłonie, zjawiły się kare rumaki, wskoczyłem na mojego i popędziłem w cwał za moim przewodnikiem aż do domu Don
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/175
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.