Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzekła — przyszłam do ciebie po schronienie. Niegodziwi ludzie na górze, żądają odemnie pieniędzy których nie jestem w stanie wypłacenia. Niestety! mam długi, ale czyliż mogłam zostawić te biedne dzieci bez odzieży i pokarmu. Biedaczki i tak muszą sobie wszystkiego odmawiać.» Tu pani Santarez zaczęła szlochać, oczy jej łzami zalane, mimowolnie obróciły się ku mojej kiesie która tuż obok mnie leżała na stoliku. Pojąłem tę niemę prośbę. Wysypałem złoto na stolik, rozdzieliłem je na dwie równe połowy i ofiarowałem jedną pani Santarez. Nie spodziewała się tak nadzwyczajnej wspaniałości. Z początku oniemiała z podziwienia, następnie ujęła mnie za ręce, jęła całować je z uniesieniem, przyciskać do serca, poczem zebrała pistole mówiąc: «Ach moje dzieci, moje drogie dzieci!.» Wkrótce nadeszły córki i także okryły mnie pocałowaniami. Wszystkie te dowody przywiązania, rozogniły we mnie krew i tak już wzburzoną przez nocne marzenia.
Ubrałem się czemprędzej i chciałem wyjść na taras naszego domu. Przechodząc obok pokoju młodych dziewcząt, usłyszałem jak płakały i łkając ściskały się nawzajem. Za-