Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do moich piastunek, mówił: «Celjo, Zorillo, co wy tu porabiacie? myślałem że jesteście w kościele a tymczasem zastaję was tu przy pięknem nabożeństwie.»
«Ależ mamo — odrzekła dziewczyna która mi służyła za poduszkę — czyliż nie mówiłaś nam że uczynki równą mają zasługę jak modlitwa i czyliż to nie miłosierny uczynek, przedłużyć sen biednemu młodzieńcowi który musiał bardzo przykrą noc przepędzić?»
«Zapewne — rzekł głos tym razem bardziej śmiejący się niż surowy — zapewne i w tem jest zasługa. Oto myśl która więcej dowodzi waszej niewiadomości niż pobożności, ale teraz moja ty miłosierna Zorillo, połóż łagodnie głowę tego młodzieńca na ławce i wracajmy do domu.» — «Ach kochana mamo — zawołała półgłosem młoda dziewczyna — patrz jak on spokojnie spi. Zamiast co go chcesz budzić, lepiejbyś uczyniła gdybyś mu odwiązała tę kryzę która go dusi.» — «Tak mu nawet bardziej do twarzy — rzekła Celja która dotąd nie była się jeszcze odezwała — teraz swobodniej oddycha, jakto dobre uczynki zaraz pociągają za sobą nadgrodę.»
«Uwaga ta — rzekła matka — czyni zaszczyt twojemu sądowi o rzeczach, ale nie