Pańskiego i pogardę stwórcy dla dobra djabelskiego. Słowa jego silne wrażenie sprawiły na zgromadzonych, świątynia coraz napełniała się ludem, między którym wielu było zwolenników nowej nauki, obie strony poznały że źle wyjdą na wmieszaniu się trzeciego. W istocie nie myliliśmy się, gdyż okrzyk: «precz z świątyni» dał się słyszeć jak gdyby z jednej piersi. Lud tym razem nie baczył już na własną korzyść, ale uniesiony fanatycznym zapałem, począł wyrzucać stoliki i wypychać nas za drzwi. Znalazłszy się na ulicy, ciżba coraz się zwiększała, ale lud większą zwracał uwagę na proroka niż na nas, korzystając przeto z ogólnego zamieszania, chyłkiem, bocznemi uliczkami dopadłem do domu. Zastałem przy drzwiach służących naszych uciekających z ocalonemi pieniędzmi. Za jednym rzutem oka na worki poznałem, że jakkolwiek spełzły moje nadzieje zysku, straty jednak nie było żadnej. Na tę myśl odetchnąłem.
Sedekias o wszystkiem już wiedział. Sara z niespokojnością wyglądała mego powrotu, widząc mnie skrwawionego zbladła i rzuciła mi się na szyję. Starzec długo spoglądał w milczeniu, trząsł głową jak gdyby szukał
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/091
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.