wiony z mego przyjazdu, przecież bynajmniej nie objawił oznak radości, lękając się na szwank wystawić to co wy Hiszpanie nazywacie la gravedad; natomiast matka moja przyjęła mnie ze łzami. Teolog Innigo Velez przywitał mnie błogosławieństwem, szermierz zaś Garcias Hierro natychmiast podał mi floret. Wnet uderzyłem na niego i zadałem mu kilka pchnięć które dały obecnym niepospolite wyobrażenie o mojej zręczności. Mój ojciec zbyt był biegłym znawcą aby w tej chwili nie miał zastąpić dawnej oziębłości najżywszym rozczuleniem.
Zastawiono wieczerzę i wszyscy wesoło zasiedli do stołu. Po wieczerzy znowu przysunięto się do komina i mój ojciec rzekł do teologa: «Przewielebny Don Innigo, uczyń mi tę przyjemność, przynieś wielką księgę z cudownemi historyami i przeczytaj nam którą.» Teolog poszedł do swego pokoju i wkrótce wrócił z ogromnym foliałem oprawionym w biały pargamin który pożółkniał już od starości. Otworzył księgę na chybił-trafił i zaczął czytać w te słowa:
Był raz przed laty we włoskiem mieście