ANNASZ.
Mnie się zdaje święcie,
że nam u Rzymian nie szukać puklerza — —
Mąt coraz większy w kraju się rozszerza,
a oni, widno, zamiast trzymać z nami,
skłonni są raczej iść z wichrzycielami.
Ta pobłażliwość dla Acholijaba
nie dobrze świadczy...
GŁOSY.
Sza! sza!
KAIFASZ.
Władza słaba,
władza niepewna, waha się, którędy
obrać kierunek — —
GŁOS.
Łotry!
INNY GŁOS.
Miejcie względy!
Łatwo usłyszy kto — — —
ANNASZ.
A niech usłyszy!
Pierś moja wielkiem oburzeniem dyszy,
szedłbym w tej chwili przeciwko Rzymianom,
którzy nie spokój niosą naszym łanom,
lecz podlewają zasiew podżegaczy — —
MERAJOT.
Sza! sza! Twa miłość, Annaszu, wybaczy,
lecz ściągasz na nas nieszczęście! Na barki,
pochyłe, wyschłe od dźwigania Arki,
na stare plecy nasze ściągasz klęski — —
KAIFASZ.
Nazbyt stanowczy-ś, Annaszu! Zwycięski
ten, który czeka — nam czekać wypada — —