Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

III.

Pełzam nieraz, jak gadzina,
śród bagnistych skryta łąk,
Jak potulne bydlę w jarzmie,
tak swój twardy zginam kark!
Nie śmiem wichrom spojrzeć w oczy,
nie śmiem wznieść ku chmurze rąk
I światłości niszczycielce
cisnąć groźby z spiekłych warg.

Nieraz patrząc, jak o skarby,
które pośród krwawych mąk
Zdobył wielki duch ludzkości,
czerń szachrajski wiedzie targ,
Ledwie wzgardę mam na ustach,
ledwie słowo, godne ksiąg
Zniewieściałych trubadurów,
ledwie łzawe krople skarg.

Nieraz — duszo, nie kłam sobie!
tych złowróżbnych słuchaj tchnień:
Wiatr jesienny ci urąga!
do swej dawnej mocy wróć!
Nie wystarczy, coś posiała
za ubiegłych, wiernych lat...