Jak wiatr, siekący jadowite zielska;
Co legł, złamany wielkich żądz przemocą,
Ażeby inni po zwłokach szermierza
Weszli, gdzie orły skrzydłami trzepocą,
Gdzie grom uderza.
Farys, co, mierząc pustynne obszary
Duchów, gdzie wszystkie zamarły porywy,
Naciągał majdan i podnosił żywy
Głos, od wojennej silniejszy fanfary:
»Z drogi, szkielety! z drogi, którym oczy
Na nic żwirowa wyżarła kurzawa!
Oto się zastęp nowych jeźdźców tłoczy —
Ustąpcie prawa!
Nic im nie zrobią sępy, ani stada
Kruków, żądliwych rycerskiego ciała;
Od kopyt końskich pustynia zadrżała
I życie weszło tam, gdzie śmierć się skrada...
Patrzcie, jak pędzą! Śród szalonej jazdy
Niema dla mężnych spoczynku, ni końca:
Lecą, gdzie złote promienieją gwiazdy,
Gdzie płoną słońca!«
Uderzmy w dzwony! Podnieśmy okrzyki,
Jak ongi wdzięczny naród Izraela:
Hosanna tobie, poranku wesela,
Co dzisiaj zbawcze rozsiewasz promyki
Ponad tą ziemią ciemności i sromu,
Ponad ten zagon krwią i łzami żyzny,
Bo oto wraca do własnego domu
Tułacz z obczyzny!...
Bo oto wraca Samson, który rzucił
Iskrę zniszczenia w filistyńskie łany
I ucztujących wrogów tłum zebrany
Pochował w gruzach i radość zakłócił...
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/244
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.