I tak go między zbrodniarzy przywiodła
Myśl, co się rwała kawałami serca,
By duchom ludzkim nowe stawić godła!
I tak to w miejsce kwietnego kobierca,
Na którym spocząć winien prorok wzniosły,
Droga krzemienna i szczyt-trupożerca.
I barwne tłumy wciąż rosły i rosły:
Bogaci w szaty, obszarpańce wstrętni,
A wszyscy śmiechu i urągań posły.
Na głuchem wzgórzu dzisiaj życie tętni,
Lecz życie zbrodni; tu, gdzie ani trawy,
Że serce ludzkie bije coraz smętniéj,
Zgraja w radośne rozkłębia się wrzawy:
Pieni się, klaszcze, chichocze, lży, wyje,
Że aż zamiera w gardłach głos chropawy.
Rozpiera łokcie, w górę wznosi szyje,
Krzycząc: »Niech ujrzym!... Oto idą straże!...
Ustąpcie!... Dalej!...« Syczy, jak te żmije,
Jak w lód rzucona stal, gdy cała w żarze.
Plwa, zieje, wrzeszczy, jako psiarnia szczeka,
Jelenia w pustym złowiwszy obszarze:
»Ehej!... spojrzyjcie na tego człowieka!
Syna bożego!... Króla Izraela,
Który — tak głosił — na tron judzki czeka!
Hej! królewskiego-ś doczekał wesela!
Na wyniesionym, hejże! jesteś tronie,
A władzę z tobą dwóch łotrów podziela!« —
W ukrzyżowanych bowiem łotrów gronie
Konał ten Czysty, ten Człowiek bez winy,
Którego dusza, jak świt jasny płonie —
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/199
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.