Trzydzieści barwnych dam jedwabi.
Płaszcz złotolity«.
I askalońskich lwów trzydzieści
Na miazgę jednym starł zamachem —
I jęknie wrogów tłum ze strachem:
»Jakież słyszymy to wieści?
Dzieci pod naszym ubił dachem;
Czyżby tak myślał płacić, mściwy,
Za popalone ojców niwy,
Za przestrach matek, płód nieżywy,
Ronion z boleści?
Hej! zanim ostre sierpy błysną,
Nim słońce zbieli włos jęczmieniom,
Zanim winnice się zrumienią,
Nim płyn z oliwek wycisną,
Wpadniem, podobni krwawym cieniom,
Z tysiącem mieczy i pochodni,
Że posinieją, ranni, głodni,
Że im na wieki krnąbrnej zbrodni
Siły owisną...«
I powstał popłoch, i opiłą
Strachem utopią weń źrenicę:
»Zbawiaj! tyś winien, błyskawicę
Ściągnąłeś sam gromożyłą!«
I bez puklerza, bez przyłbicy,
W polu znalazłszy oślą szczękę —
Ha! ha! pochwyci kość w swą rękę
I tysiąc wroga w mściwą dziękę
Pobije — siłą...
Oko za oko!... Strzępy strzępem,
Purpurę zawsze płać purpurą;...
Stawią cię w górę, staw ich górą,
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/115
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.