Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
z otwartą piersią... Sprawiedliwość czeka
na wasze gardła, bo takie jest prawo —
ale-ć to mówię: szkoda krwi rycerskiej,
która wam płynie pod prostą siermięgą
i żar swój traci w rozboju i buncie,
chociaż-by mogła dokazywać cudów
w walce z wrogami, szarpiącymi ciało
naszej macierzy... Krzywda się wam dzieje?...


ŁĘTOWSKI.
Niema rachunku na te krzywdy nasze...
Choć my tam nieraz bronili szlacheckiej
sprawy na polach... ze Szwedem... i z Węgrem...
z Niemcem... i...


RADOCKI przerywając.
Prawda!... Niejeden Filistyn
zginął z rąk naszych, a przecie my ino
służkami dla was... Tak teraz my wyszli
szukać tej chłopskiej, zgubionej swobody.


JAROCKI.
Dobrze! lecz droga nie tędy prowadzi —
cel miała blizki, ale wyminęła
wszelką uczciwość...


NAPIERSKI.
A waść jaką drogą
wszedłeś do zamku?... Wszakże zdradą! zdradą!...
Wykorzystałeś jednę z tych ponurych,
tajemnych potęg, które acz są wieczne
i z przeznaczenia idzie ta ich ślepa
i prawie niema konieczność, to przecież
ci, co w swe ręce wzięli — bądź z przypadku,
bądź nawet może z ślepej konieczności —
te szale prawa, wciąż się wahające