Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
RADOCKI, na murach, rzucając kamienie na szturmujących, odwraca się ku tłumom.
Błogosławiony, kto padnie w tym boju!


NAPIERSKI j. w.
W obronie tego, co w krwawej godzinie
dzisiejszych czasów sypie się i ginie,
by gruz roztarty — od bezmyślnej buty,
przez kraj idącej, jak oddech zatruty,
i nie widzącej w tym wzgardzonym tłumie
siły, co niszczyć i rozprzęgać umie,
lecz pociągnięta do wspólnej roboty
wezwaniem, pełnem miłości i wiary,
jedna ocali nasz przybytek stary,
albo zbuduje nowy!...
Pierwsze promienie wschodzącego słońca oblewają Napierskiego i scenę.
O dniu złoty!


GŁOS Z TŁUMU.
Słońce już wschodzi, a w słońcu jaśnieje
ten-ci nasz Pierwszy i Ostatni!...


NAPIERSKI j. w.
Bracia!
Bracia! nie jestem pierwszy i ostatni,
co ma wyzwolić świat z czartowskiej matni!
Byli przede mną i nastaną po mnie
godniejsi męże, co wierząc niezłomnie
w słońce zwycięstwa, prą nieustraszeni
przez kul nawałę, przez morze płomieni...


ŁĘTOWSKI do Napierskiego, wskazując ku wschodniej bramie, na lewo.
Panie hetmanie! niechże wasza miłość
spojrzeć tam raczy, jak się Czepiec sprawia...