Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ale po złoto. — Setkę my praśniemy
pierwszemu w drodze dziadulowi.


NAPIERSKI do Krzysia.
Krzysiu,
wierny mój Krzysiu! Bądź także posłuszny!
Choć ku muzyce wyskakuje dusza,
gdy grać nie wolno, niech smyczka nie rusza
dzielna dłoń twoja!... Dobra nasza sprawa
wymaga ciszy!... Schowaj do rękawa
te jaworowe gęśliczki, zapewne
wycięte z drzewa w kościeliskiej hali,
co na tę bystrą patrzała królewnę,
jak się na los swój szarym turniom żali
i jak zabija swe dziecko...
Napół do siebie.
Ej, gadki!
Ej, pieśni wasze! urok w nich jest rzadki,
chwyta za serce!
Do górali.
Ileż ja to razy
siadywał z wami pod ciemnymi głazy
przy zapalonych ogniskach i słuchał
waszych śpiewanek i patrzał, jak buchał
płomień z trzeszczącej kosówki!...
W zadumie.
Prawdziwie,
życie człowieka jest jak to igliwie:
spłonie, nim biedny człek się spostrzedz zdoła.
Niebezpieczeństwo czyha tu dokoła:
do Krzysia
trza mieć otwarte i uszy i oczy,
azali ku nam śmierć chyłkiem nie kroczy.
Wierny mój Krzysiu!... zagrasz jej do tańca,
gdy spojrzy na nas z zamkowego szańca.
Podał mu rękę, którą ten całuje.