Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CZEPIEC.
Jej Bohu!
Trochę śrybelnych abo i złocistych —
wiedzą — obrzynków...


TRZECI GÓRAL.
Juści człek tu siedzi
jak na pokucie.


CZEPIEC.
Żeby ino większej
nie było dla nas pokuty!


INNY Z GÓRALI.
Jakoż-by?


CZEPIEC.
Wiedzą: pan hetman za mało zostawił
ludzi na zamku. O, imć pan Jarocki
jednym podmuchem zmiecie nas ze świata,
jak proch z panewki...


SZÓSTY GÓRAL.
Skrępuje, zakuje
i przed swem wojskiem popędzi na sądy?


CZEPIEC.
Ktoby tam sądy czynił w takich czasach!
odrazu pójdziem ot — tak!
Czyni ręką odpowiedni ruch naokoło szyi.


SIÓDMY GÓRAL.
Co? Podyndać?


CZEPIEC.
Ano, podyndać...


SZÓSTY GÓRAL.
Nie! do upadłego
bronić się będziem.