Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
wróg, co ostatnie zdzierał łyko z biednych,
ten wróg zdeptany!


GŁOS HANUSI przerażony i zdumiony.
Janosik!


TŁUM W DZIEDZIŃCU.
A żyj nam!
żyj nam! Janosik powstał z swej mogiły
i w bój nas wiedzie, w wielki bój!


NAPIERSKI do tłumu w dziedzińcu.
A teraz
użyjcie wczasu!...
Do Łętowskiego.
Panie Stanisławie!
panie marszałku! cóż to za dziewczyna?


ŁĘTOWSKI.
To moja córka, Hanusia.


NAPIERSKI.
Hanusia?!!


ŁĘTOWSKI przy oknie, wskazując na tłum.
A to jest, widzą, Salucha... Jak rzekłem,
imć pan Biczyński na dom nasz najechał,
ale mu Czepiec ozbił mudru hlawku.
Zemsty się bałek, tak ją wiodę z sobą —
bo, wiedzą, myślę: matce, starej babie,
nic tam nie zrobią, zaś młodej dziewczynie...
A tę Saluchę zeszliśmy po drodze...


NAPIERSKI woła na dół ku dziedzińcowi.
Hanusiu!