Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
strzępy ci wiszą! Ponoć na swym dworze
masz frauencymer — same starościanki,
czy kasztelana krakowskiego córy...
Dajże nam tutaj ten słodki rarytas!


MOJSZE.
Nu, jedno słowo, Jaśnie oświecony
panie hetmanie! Pan hetman żartuje
z biednego żydka... Jakie kasztelanki?
Chociaż, ja mówię...
Szepce mu do ucha.


NAPIERSKI.
Co? po Baranowskim?
Po tym staroście, który... Daj mu Boże!
Zapominając się — groźnie.
Nie starościńskie, ale i królewskie
włóczą się dzieci bez tronu po ziemi...
Tylko, że mają przy sobie krzesiwo,
którem rozniecą pożar niebosięgły,
ażeby potem na zgliszczach sromoty,
wyganiającej za pałacu węgły
proles Wazową...


ZDANOWSKI.
Mości pułkowniku,
jakoś mi dziwnie przemawiasz... Zwycięstwo
niespodziewane oszałamia... W oczach
błysnął ci ogień złowieszczy... Jan Kaźmierz,
pan miłościwy, juści nie wypędzon,
tron Wazów przy nim, lubo nędzne chłopstwo
chce nań posadzić opoja Bohdana.
Do czegoś zmierzał?...


NAPIERSKI.
A właśnie... do tego...
Zresztą nie pora w godzinie uciechy
mówić o sprawach, które miecz rozstrzyga,