Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
dzie, lubi siadywać przed sienią i słuchać, jak żaby kukają w jeziorze, jak we wsi wygrywa owczarek od Jędrzejkowej na piszczałce...


JAGNA.
Ach!


MAŁGOSIA.
Owczarek od Jędrzejkowej wygrywał na piszczałce, bez tak pachniał, że aż się robiło ckno na sercu. Żaby kukały w jeziorze; miesiąc świecił, bylica się świeciła i łopian calutki się świecił, jak w srebrze, nanusiu! Żyto za stodołami szumiało tak cicho, tak cicho, że aż mnie dreszcz przechodził, a on pochwycił mnie w pas, przytulił mnie do serca i pocałował mnie i powiedział: o moje złoto jedyne! Niedługo będziesz moją na zawsze! Ojciec zapisze grunt...


JAGNA.
Jak się to wszystko dzisiaj zmieniło! Jak się to wszystko dzisiaj zmieniło!


MAŁGOSIA.
Nic się nie zmieniło, nanusiu! nic się nie zmieniło dzisiaj! chyba to, że mnie rodzony ojciec jak psa wygania z domu... Choć się wszystko zmieni, powiedział, to ja się nie zmienię i ty się nie zmienisz... Nanusiu, on się nie zmienił i ja się nie zmieniła... Będziemy mieli grunt, powiedział, będziemy pracowali oboje razem! Dorobimy się chleba. Będzie nam dobrze! O moje złoto jedyne! O moje skarby najdroższe! Będzie nam dobrze, powiedział... Pochwycił mnie w pas, pocałował mnie... O moje ty złoto jedyne! powiedział... Nanusiu, ach, nanusiu! Nie wiem, co się ze mną stało dalej... Bez tak pachniał, że aż się robiło ckno na sercu... Nie wiem, co się dalej stało... Ach, dziś abo się utopię, abo co!...