Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
tracę na tem dziesięćkrotnie. Sprzedać muszę... W Borzęcinie kupię tu ślaczek, tam ślaczek, odprzedam Miemcom, zarobię... Chodzi po ludziach, jako i u nas w Borzęcinie mają budować, jako jest dobra ziemia na cukrowe buraki.


KOŚCIELNY.
Co? i na waszej wsi ma się szerzyć ta zaraza? Czy to nie dosyć u nas?


JAGNA.
O Boże! Boże! Macie racyą! Zaraza jest. Ludzie tracą rozum i pana Boga z serca... Wróblu! nie macie Pana Boga w sercu!


WRÓBEL.
Nie żadna zaraza, robaszku, nie żadna zaraza. Nie znane są wam sprawy! Potrzebny mi każdy grosz; sam Pan Bóg widzi, że potrzebny mi każdy grosz... Teraz inne czasy, cały świat o tem mówi, robaszku... Pomry mają pieniądze, tak budują! nasi, robaszku, nie mają pieniędzy, tak zdychają z głodu.


CIERPIK.
Lepiej zdychać z głodu, niż wywłaszczać ludzi.


KOŚCIELNY.
Z brandeburami, Wróblu, nie zaczynajcie. Nie będzie błogosławieństwa Bożego... z nimi świat się kończy...


WRÓBEL.
Nie zaczynam, ino kupca mam na Cierpikową rolę... Kupuje Mięta, robaszku... Odprzedam, robaszku, za pieniądze kupię w Borzęcinie i odprzedam Miemcom, robaszku, zarobię. Pismo jest tu: do Cierpika. Jako wam nie wolno ani zaciągać żadnych długów, ani sprzedawać, robaszku, czy to z inwentarza, czy to ze sprzę-