Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
wiadam, nieszczęście: szkapsko mi padło, zasiewki, spóźniłem się z robotą.


KOŚCIELNY.
O! te nieszczęścia! jak zaczną padać na człowieka, to jak grad, abo jeszcze gorzej.

Wchodzi Wróbel.

WRÓBEL.
Pochwalany Jezusiczek.


JAGNA.
Na wieki wieków. Amen. Witajcie do nas.


KOŚCIELNY.
O! co za gość! O was była mowa... Już was też nie widziałem kupę lat, abo i więcej.


WRÓBEL do Jagny.
A! Bóg zapłać, robaszku... Do kościelnego. A jakże! już was też nie widziałem kupę lat, abo i więcej, robaszku.


KOŚCIELNY.
Jakeście ochfiarowali ten wosk na świece, to mnie wtedy nie było.


WRÓBEL.
Ochfiarowałem. A jakże, robaszku... Nie ma o czem wspominać!... A juści! ochfiarowałem, aby przebłagać Jezusiczka za grzechy, jako grzeszny jestem, robaszku. Aby Jezusiczek uchronił od utrapień... Zwrócony do Cierpika. A jakże! od utrapień, robaszku...


JAGNA.
Mój Boże! cóż wy macie za utrapienia!... Ale siadajcie...