Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
czy to kawałek chleba, czy to pokrywkę mąki chodzącym po łasce, no i to niby darmo.


KOŚCIELNY.
Jakże darmo? Czy pokryweczka mąki abo okruszyna chleba warta jest jednej zdrowaśki? Czy taki proszący człowiek, co jest niby sam apostół, nie sprowadza na wasz dom błogosławieństwa bożego, które dobytek wasz pomnaża w trójnasób? Hę?...


JAGNA.
Jakże w trójnasób, kiedy coraz to większa bieda, a teraz nawet...


KOŚCIELNY.
Kobieto! grzeszna kobieto! Nie macie Boga w sercu! Jeżeli bieda, to juści Pan Bóg chce ino was wypróbować; chce się przekonać, czy będziecie o nim pamiętali w biedzie. To nie żaden cud dawać na ochfiarę, jak człowiek opływa w dostatki... Wy znacie tę świętą przypowieść o tej wdowie, co dała grosz na ochfiarę?


JAGNA.
Żebym tak miała prawdę powiedzieć, to dzisiaj w chałupie niema u nas ani fenyga. Wchodzi Cierpik. Co się stało?


CIERPIK.
Nic się nie stało...


JAGNA.
Coś się przecie musiało stać, kiedy cię tak ktoś gwałtownie wołał... Poco ty masz ciągłe tajemnice przed żoną?... Idzikiewicz wej! mówi, że wszystko będzie dobrze, jeżeli damy co na ochfiarę...