Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WALEK nie zwracając uwagi na ojca, podchodzi do Cierpika i całuje go w rękę.
Jak się macie, panie-ojcze[1]. Byłem u was w chałupie, ale pani-matka[2] powiedziała, żeście wyszli z Idzikiewiczem »na jednego«...[3] Tak i przywlokłem się za wami.


MIĘTA.
Jakto? Obcych całujesz w rękę, a własnego rodzica masz za nic?... Do Cierpika. Kumoterku! kumoterku! psujecie mi syna, a ja wam powtarzam, że nic z tego nie będzie... Do domu, Walek!


WALEK.
Dopierom przyszedł... Do Cierpika. Ponoć z Zalesikiem zrobili już układ, a mówią, że mają wielką chęć i na grunt Pietrzaka... Już to się wszyscy teraz pobogacą...


CIERPIK.
Ha!


KOŚCIELNY.
Że się pobogacą, to juści niby jest pewno, jak słońce na niebie, ale że w tem wszystkiem nie będzie błogosławieństwa bożego, to równie jest pewno, abo jeszcze pewniej. Ludzie dostaną pomieszania z takich dostatków i wszystko wypsieje.


MIĘTA przysiadłszy się.
E!...


KOŚCIELNY.
Do was nie gadam.


MIĘTA.
Wielki mi honór!


  1. Teść.
  2. Teściowa.
  3. Kieliszek wódki.