Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KOŚCIELNY, który dotychczas na pół osłonięty natłokiem, siedział z Cierpikiem, przypatrując się scenie.
Świat się kończy.


MIĘTA dosłyszawszy.
A! to wy, panie kościelny! Niech się i kończy... Byleby się tylko nie skończyło szczęście z moją Marysią.


KOŚCIELNY.
Ty zbereźniku!... poganie jakiś!... Lepiej, byś zapłacił zawczasu dziadom, coby ci grób wykopali...


MIĘTA.
Kto? »ty?...« Czy ja to z wami wieprze pasał?... Co wam do mojej śmierci?... Z miemieckich pieniędzy nic na was nie spadnie. Że się merdacie koło kruchty, to już myślicie, że wam się wolno natrząsać z każdego człowieka?... hę?...


KOŚCIELNY do Cierpika.
Mieliście racyą, ten dziadyga się wściekł; bisurman, który nie wierzy w Pana Boga.


MIĘTA do Cierpika.
Kumotrze! kumoterku! Połamały się wam szprychy u koła, rozlazła się wam rozwórka, ale ja wam naprawiać nie będę. Słychać, że mają was podać na supastę, a waszą córkę widzieli ludzie, jak chodziła za zapłocie z moim Walkiem. Ale nic z tego nie będzie. Jeżeli psia wiara chłopak potrafił się pokręcić, to hańba waszej Małgosi, nie moja...


CIERPIK.
Cooo?...


MIĘTA.
A dyć; to hańba waszej Małgosi, a nie mojego Walka... Walek zięciem waszym nie będzie...