Pragnęłaby do matuli
Lecieć duszą całą,
Jako wicher ten, co wieje,
Lub jak ptak skrzydlaty,
A tu nogi już się trzęsą,
Mgłą zachodzą oczy,
Trzeba spocząć choć na moment,
Nim dojdzie do celu.
O mój Boże! mocny Boże!
Toć to krzyż jej znany,
Przed pięcioma jeszcze laty
Stroiła go w wieńce!
Niedaleko też i wioska,
Matki dom ciosany,
Gdzie raz pierwszy na jej twarzy
Zakwitły rumieńce!
Tu się oprze i wypocznie
Na maleńką chwilę
I dziecinę snać umarłą
Do życia dochucha.
Potem kroku wzdyć przyspieszy
O rzeźwiejszej sile
I matczynych słów pociechy
Rzeźwiejsza wysłucha...
O mój Boże! mocny Boże!
Toć to krzyż jej znany
Przed pięcioma jeszcze laty
Stroiła go w wieńce.
Widzi matkę: chce ją witać,
Ramiona otwiera,
I przebacza ciężką winę. —
Ona odpoczywa...
Chleb podaje i polewkę,
Przytem taka szczera,
Tuli dziecko i zziębniętą
Do kominka wzywa...
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/208
Ta strona została uwierzytelniona.
102
JAN KASPROWICZ
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/7/78/PL_Jan_Kasprowicz-Dzie%C5%82a_poetyckie_t.1.djvu/page208-1024px-PL_Jan_Kasprowicz-Dzie%C5%82a_poetyckie_t.1.djvu.jpg)