Przejdź do zawartości

Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
39
Z CHAŁUPY

Idę... czytam: »Wiejska biblioteczka...«
»A spis książek?...« »Tu!...« Miesiąc Majowy...
Straszne Męki... Kalendarzyk Nowy...
Trąba Sądu — a to mi książeczka!...

Oto próbka szlacheckiej kultury!
A gmach słaby! a gmach cały trzeszczy —
A z zachodu płynie szum złowieszczy:

To złe duchy na skrzydłach wichury
Szydzą głośno, wywalając wrota:
»Nie my niszczym, lecz wasza ciemnota!...«


XXXIII.
Na sejmiku zebrali się licznie:
Posła wybrać trza do parlamentu:
Pełno wrzawy, pełno krętu-wętu —
Żyć umiemy, widać, politycznie.

I rzekł chłopom kandydat prześlicznie:
»Bracia!...« »Wiwat!...« »Bracia, jak okrętu
Maszt...« »Niech żyje!... Wiwat!...« »śród odmętu,
Tak i nasza, widać to publicznie —«

I tak dalej... A biedne chłopiska
Ot, tak mądrzy, jak byli przed chwilą,
Choć słuchają, choć się w rozum silą...

»Mówi jaśnie, nawet braćmi zowie,
Nie słyszeli tak nasi ojcowie...«
Tak! braterstwo i oświata błyska.


XXXIV.
»Słuchaj, Milciu!... to chłopak jest sprytny,
A nam wołu nauki nie zjedzą...
Trza oświaty... a przytem powiedzą:
Patryota... filantrop... duch szczytny...«