Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/590

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
592
JAN III SOBIESKI.

szym gniewie, — żaden z was nie chce mi pomódz? Czyliż brakuje wam odwagi?
— Byłoby to zbrodnią! — odpowiedziano.
Opaliński widział, że nic nie wskóra. Spotęgowało to jeszcze bardziej jego rozpacz.
Przez chwilę stał ponury, niezdecydowany.
— Opuszczacie mnie? I nazywacie to przyjaźnią?
— Żądaj od nas wszystkiego czego chcesz, — odrzekł jeden młody oficer, — tylko nie tego żebyśmy ci pomagali w akcie szaleństwa i rozpaczy i gubili się razem z tobą!
— Więc nie chcę was znać po wszystkie czasy! — zawołał Opaliński, — możecie mi pomódz i nie chcecie! Rozstajemy się na zawsze!
— Opaliński, pozostań tutaj! wołano, — zastanów się co chcesz uczynić! Gubisz się!
Opaliński jednak nie słuchał przestróg. Wybiegł. Ostatnia próba nie powiodła się. Nie mógł ocalić Jagiellony. Była zgubioną, czuł to, a ta myśl czyniła mu życie nieznośnym ciężarem.
Już świtało, gdy wyszedł od swoich kolegów.
Powietrze było chmurne, mgliste, wilgotne. Zimny wiatr go owiewał.
Co miał uczynić?
Poszedł do swego mieszkania i rzucił się na sofę.
Postanowił odebrać sobie życie, ale nie wprzód, aż zabije tego, który przeszkodził ucieczce — czerwonego Sarafana.
Gdzie go szukać? Czy podobna go znaleźć?
To go nie wstrzymywało. Zdjął ze ściany nabity pistolet i o świcie wyszedł z mieszka
Szedł trzymając pistolet w ręku. Przyszedłszy do pierwszego szyldwacha, zapytał go, czy nie widział czerwonego Sarafana.
Szyldwach zdziwiony patrzył to na pistolet to na młodego oficera i odpowiedział:
— Nie widziałem!
Opaliński pobiegł dalej, szukając wszędzie wzrokiem. Gdyby czerwony Sarafan wpadł w jego oko byłby zgubionym.
W tym stanie spostrzegło młodego hrabiego kilku powracających z uczty oficerów.
Poznali oni natychmiast, że jeżeli go nie zatrzymają, nieszczęście będzie nieuniknione.
Ale Opaliński dostrzegł ich i postanowił uniknąć spotkania z nimi.
Okazało się to jednakże niemożebnem, gdyż zbliżali się z dwóch stron.
Stanął wymierzywszy do nich pistolet.
— Kto się zbliży, zginie! — zawołał.
— Opaliński! czyś oszalał? czy nas nie poznajesz?
— Nie zbliżajcie się, bom w rozpaczy!
— Opamiętaj się! Rzuć pistolet!
— Trzeba go rozbroić, bo będzie nieszczęście!
Oficerowie rzucili się ku Opalińskiemu.
Ale już było zapóźno.
Młody hrabia widząc nadbiegających kolegów, przyłożył pistolet do swej piersi.
W chwilę potem rozległ się strzał.
Chmura dymu otoczyła nieszczęśliwego, który postąpił chwiejnie kilka kroków i rzuciwszy pistolet upadł.