Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/582

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
584
JAN III SOBIESKI.

nie, teraz nie już mnie uszczęśliwić nie zdoła! Wiedeń upojony radością i szczęściem! Biedni dostają chleba i mięsa, nędzarze otrzymali zapomogi, nieszczęśliwi doczekali się lepszych dni! Skończyły się smutne chwile nędzy i trwogi, dzielni obrońcy spoczęli wreszcie, obywatele mogą odetchnąć, a wszyscy tobie to zawdzięczają, najjaśniejszy panie!
Oficer królewski wszedł i oznajmił, że właśnie rozbito namiot i wszystko w nim na przyjęcie króla jest przygotowane.
— Ciemno już, księżno, czy chcesz dziś jeszcze wracać do Wiednia? — zapytał król, — jabym radził zostać w Szwechacie!
— Gdzież lepiej może być Sassie, jak w blizkości króla i pana!
— Przenoszę się do mego namiotu, księżno, więc ustąpię ci chętnie tych pokoi, — rzekł Sobieski, — czy chcesz je zająć?
— Szczęściem to będzie dla mnie, najjaśniejszy panie! Król pożegnał Sassę i z orszakiem swoim opuścił dom, aby ciemnym wieczorem udać się do swego namiotu.
Adjutanci zabrali mapy i inne przedmioty, należące do króla i pozostawili tylko rzeczy, służące do umeblowania.
Sassa, zostawszy samą, złożyła ręce. Znajdowała się w mieszkaniu, w którem przebywał wybawca Wiednia, bohater, dla którego miała tyle czci, uwielbienia i miłości.
Służąca przyniosła światło i wraz z właścicielką domu przygotowała sypialnię dla księżnej, której dobroć i opieka nad nieszczęśliwemi głośną była wszędzie.
Sassa była zmęczoną i wcześnie udała się do sypialni, oddaliwszy służącą, która zagasiła światło.
Gdy cicho i ciemno zrobiło się w do mu, gdy księżna odmówiwszy modlitwę, usnęła, gdy i w obozie nastał spokój nocny, a żołnierze udali się na spoczynek nadjechał do obozu jeździec.
Miał on na sobie mundur polskiego rotmistrza, i jak się zdawało, przebył daleką drogę.
Obejrzawszy się ostrożnie na wszystkie strony, jeździec pojechał prosto do placówki, która poznawszy w nim rotmistrza, przepuściła go bez trudności.
Jeździec zsiadł z konia, oddał go jednemu z żołnierzy i zapytał o króla.
Żołnierz nie wiedział, że król przed godziną przeniósł się do rozbitego dlań namiotu, i wskazał rotmistrzowi dom, w którym król stał kwaterą poprzednio.
Nikt nie poznał pod przebraniem kanclerza Paca, który miał szablę przy boku i sztylet za pasem.
Tym sposobem udało się kanclerzowi bez przeszkody dostać się do obozu, w którym już panowała cisza nocna.
Knując w myśli plany zemsty, zaprzysiężony wróg Sobieskiego szedł przez obóz, ażeby wreszcie spełnić ułożony zamiar.
Tym razem żadna w świecie potęga nie mogła mu przeszkodzić, jak sądził, gdyż mundur rotmistrzowski otwierał mu drogę.
— Nadeszła twoja ostatnia godzina, — mówił do siebie, — myślisz, że się mnie pozbyłeś, upajasz się szczęściem i sławą, ale mój sztylet zada ci śmierć i w końcu uwolni mnie od ciebie! Policzymy się z sobą, panie Sobieski! Dość długo tryumfowałeś! Teraz kolej tryumfu dla mnie!
Zbliżył się do wskazanego domu.