Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/511

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
513
JAN III SOBIESKI.

Allaraba usiadł, Assad zajął miejsce przy nim.
— Przychodzisz, kapłanie, zawrzeć ze mną umowę, — zaczął stłumionym głosem, — wiesz, jaki warunek ci postawiłem! Idzie o to, abyś opuścił wielkiego wezyra.
— Wiem z czyjego zlecenia przychodzisz Armeńczyku.
— Imię jego nie należy do rzeczy, nie będziemy go wspominali, kapłanie.
— Twój pan chce strącić wielkiego wezyra, który po cel najwyższy chciwą swą rękę wyciąga, a ty masz mnie pozyskać, abym wielkiego wezyra oddał w twoje ręce. Ale to nie łatwe zadanie!
— Trzeba działać! Stanowczość w działaniu to połowa drogi do celu! — od powiedział Assad, — nagrodę otrzymasz wielką, kapłanie! Przyszedłeś tutaj, to znaczy, żeś się zdecydował... A może chcesz mnie zdradzić i namówiłeś bostandżich, aby tu przyszli i ujęli mnie na uczynku, gdy będę czynił ci propozycye?
— I cóżbyś zrobił, gdybym taką zasadzkę urządził na ciebie? — zapytał Allaraba.
— Padłbym naturalnie ofiarą, — odpowiedział Assad, — ale bądź pewny, że nie ocaliłoby to wielkiego wezyra, a zgubiłoby ciebie! Moja zguba byłaby zarazem twoją zgubą!
— Jesteś więc na to przygotowany! Nie lękaj się jednak, przyszedłem, aby z tobą zawrzeć umowę!
— Musisz Kara Mustafę oddać w moje ręce. Obmyślenie sposobu pozostawiam twojej mądrości! Wielki wezyr ufa ci, możesz zatem zwabić go tutaj i w swoim namiocie oddasz mi go.
— A cóż mi za to ofiarujesz?
Assad wstał i otworzył skrzynie, stojące w namiocie.
— Patrz kapłanie! — rzekł, — czy widziałeś kiedy razem tak wielkie skarby? To złoto, te klejnoty, wszystko to będzie twojem, jeżeli zawrzesz układ ze mną.
Allaraba wstał także i przystąpił do skrzyń, oceniając chciwym wzrokiem skarby.
— Będziesz niezmiernie bogaty, mając to złoto i klejnoty, — mówił Assad dalej, obserwując wyraz twarzy kapłana, — masz przed sobą połowę skarbów wielkiego wezyra! I czyliż możesz się jeszcze namyślać?
— Gdybyś zmierzył niebezpieczeństwo, skarby te nie zdawałyby ci się tak wielkiemi, — odpowiedział Allaraba.
— Nie widzę żadnego niebezpieczeństwa, jeżeli będziesz działał szybko i stanowczo, kapłanie, — rzekł Assad stłumionym głosem, gdy Allaraba pochylony przyglądał się klejnotom, błyszczącym w świetle księżyca, — zadanie twoje nie jest bynajmniej trudne! Zadaj wielkiemu wezyrowi w kawie usypiający środek, a następnie wydasz mi go! Resztę już mnie pozostaw!
— I cóż myślisz zrobić z Kara Mustafą?
— Nim ci na to odpowiem, muszę zwrócić twoją uwagę, że jeżeli masz na myśli wydać mnie wielkiemu wezyrowi, to podejrzenie spadnie na ciebie, bo ja powiem, że chciałem tylko wystawić cię na pokusę, kapłanie, odpowiedział Assad, którego oczy groźnie błysnęły, — wpływ twój byłby złamany, nic zapominaj o tem! A teraz słuchaj! Gdy mi wydasz odurzonego wielkiego wezyra, zawiozę go do Stambułu. Tam los jego roz strzygnie się! I ty także możesz pojechać, a nagroda twoja stanie się jeszcze większą!
— Przyjmuję więc twoją propozycyę, Armeńczyku!