Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/498

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
500
JAN III SOBIESKI.

kłością rzucić się na tę, której nienawidził. Biada Jagiellonie, gdyby w tej chwili ukazała się przed nim... byłaby poniosła karę z ręki własnego syna.
Obmacał rękami pas... nie znalazł za nim żadnej broni.
Powiększało to jeszcze bardziej jego wściekłość. Pobiegł ku wyjściu.
Tutaj czuwali słudzy Jagiellony i pochwycili go z krzykiem.
— Chce uciekać! Związać go! zabić! — wołali.
Słudzy łatwo pokonali więźnia i skrępowali mu ręce na plecach.
Leżał więc znowu na skórze w ponurej zadumie. Nareszcie nad ranem zasnął.
Tymczasem z zarządzenia wielkiego wezyra żołnierz Murzyn, herkulesowej postawy, który już nieraz pełnił obowiązki kata, przyprowadzony został do oficera, mającego kierować egzekucyą czerwonego Sarafana.
Negr ten, pochodzący z afrykańskich części wielkiego państwa ottomańskiego, był nagi, opasany tylko kolorową chustką około bioder przepiętą pasem w połowie ciała. Za pasem miał zatkniętych kilka sztuk broni. Potężna postać Murzyna czyniła go nadzwyczaj odpowiednim do jego okropnego urzędu, który mu powierzono. Rysy jego dzikie i zwierzęce świadczyły, że był zdolnym wykonać z zimną krwią najokropniejsze zlecenie.
— Gdy słońce, które weszło, będzie zachodziło dziś wieczorem, spełnisz na placu wśród obozu wyrok śmierci na ujętym szpiegu, — mówił do niego oficer — zetniesz mu głowę jednem cięciem tak aby wszyscy patrzący pochwalili twoją zręczność i żebyś otrzymał nadgrodę.
Murzyn zrobił grymas zadowolenia. Białe jego zęby ukazały się z pomiędzy grubych czerwonych warg.
— Miej w pogotowiu długą, zaostrzoną u góry tykę, — mówił oficer dalej, — na tej tyce zatkniesz następnie głowę szpiega, ażeby ją odesłać w odpowiedzi temu który go przysłał.
Negr skinął głową na znak, że zrozumiał słowa oficera. Następnie dał giestem do zrozumienia, że chce się jeszcze o coś zapytać i że prosi oficera, ażeby poszedł za nim. Wymówił przytem kilka wyrazów w swoim języku, którego oficer nie znał, Murzyn zaś nie umiał mówić po turecku, ale rozumiał dosyć dokładnie wydawane tym językiem rozkazy.
Oficer poszedł. Murzyn zaprowadził go na miejsce położone pomiędzy dwoma przekopami, gdzie znajdował się pień ściętego drzewa, mający około dwóch stóp wysokości. Dokoła było wolne miejsce.
Czarny kat wskazał pień i zrobił charakterystyczny znak na szyi, jak gdyby mówił, że na tym pniu utnie głowę więźniowi.
— Dobrze, rzekł oficer, — zgadzam się na to, miejsce jest dobre. Przygotuj się. Zaraz o zachodzie słońca masz wykonać swoją robotę.
Zarządzenie było wydane.
Z szybkością błyskawicy rozeszła się po całym obozie wieść, że czerwony Sarafan o zachodzie słońca ma być przez czarnego kata straconym.
Starzy żołnierze sposępnieli, młodzi także okazywali niepokój.
— Nie wyjdzie to na dobre, — mówili, — jeżeli czerwony Sarafan umrze, wszyscy zginiemy!
— Czyliż ostatnia nasza porażka nie była najlepszym dowodem, że czerwonego Sarafana więzić nie trzeba? — rzekł jeden z żołnierzy.